Tak jak w tytule, TA HISTORIA skończyła się dobrze, choć nic na to początkowo nie wskazywało.
Dopiero po pierwszym szoku i żalach wylanych, zaczęłam myśleć ;). Przegrzebałam zasoby internetu, gdzie znalazłam krok po kroku jak odzyskać dane (choć ni w ząb nie rozumiałam tych instrukcji). Pomysł jednak odpadł, gdyż nie wybaczyła bym sobie jakby poszło coś nie tak ;)
Kolejnym pomysłem było znalezienie serwisu odzyskiwania danych. Znalazłam, napisałam maila i w odpowiedzi otrzymałam:
"Musimy otrzymać napęd w celu przeprowadzenia diagnozy. Ma ona na celu określenie, czy istnieje w tym przypadku możliwość odtworzenia danych, jeśli tak to w jakim zakresie oraz w jakiej cenie. Diagnostyka w trybie STANDARD jest wykonywana bezpłatnie, o ile jej wynik będzie negatywny. W przypadku rezygnacji z odtworzenia danych, lub wycofania się z analizy to koszt 200 zł."
Czyli w podsumowując 0zł jeśli dane przepadły i koszt 200zł za stwierdzenie, że dane na dysku są. Hmmm drogo jak za samą informację, ale czytam dalej, może będzie ciekawiej. Nie mylę się!
"Istnieją również tryby szybsze (PRZYŚPIESZONY i EKSPRESOWY) z odpłatną, niezależnie od wyniku analizą. Jako wynik diagnozy wysyłana jest informacja czy możliwe jest odtworzenie danych. Jeżeli tak, wraz za tą informacją pojawia się lista plików, wraz z określeniem ich "kondycji" oraz formularz zlecenia odzyskania tych danych wraz z ostateczną, niezmienną ceną usługi (cennikowo od 1000 - 4500, być moze dla opisywanego przez Panią przypadku od 1000 - 2000 zł.)."
Jedyne co sobie myślę to "joke"...
"Dopiero po zapoznaniu się z tymi dokumentami, podejmuje Pani decyzję w zakresie zlecenia bądź rezygnacji z wykonania usługi odtworzenia danych. Czas wykonania samej analizy w trybie STANDARDOWYM, to od 6-10 dni roboczych. Czas wykonania odtworzenia to z reguły 1-2 dni robocze."
W tym momencie w zasadzie pogodziłam się z utratą danych.
Całe szczęście gdzieś tam w głowie zaświtała mi myśl, że dysk powinien być na gwarancji! nie wiem czemu wcześniej na to nie wpadłam. Znalazłam paragon (został jeszcze niecały miesiąc) i w trybie natychmiastowym znalazłam się w sklepie. Po odsyłaniu mnie z okienka do okienka trafiłam do punktu serwisowego. Tam dowiedziałam się, że owszem dysk jest na gwarancji, ale dane już nie są. W sumie to trochę abstrakcja, bo co mi po dysku, jeśli nie spełnia on podstawowej funkcji jaką jest dostęp do danych? Mniejsza z tym, najważniejsze, że koszt odzyskania danych w tym serwisie to ok100-150zł! Pewnie jakbym się tam znalazła na początku całej historii to pomyślałabym "ej w ramach gwarancji proszę odzyskać mi te dane" ;) a tak to poczułam się prawie jakbym w totka wygrała szóstkę ;)
Dane odzyskali w ciągu 2 dni i trzymali je u siebie na komputerze przez 2,5tygodnia póki producent nie przysłał dysku. Jak się okazało nowego! Koszt odzyskania danych 100zł.
Mam nadzieję, że nie zanudziłam nikogo ;) W zasadzie post napisałam ku przestrodze po pierwsze zaufania w 100% do mechanicznych urządzeń i komputerów (halo halo nie są niezawodne), po drugie nie ufania pierwszej lepszej firmie serwisowej.
Mała dygresja, czy nie odnosicie wrażenia, że produkowane teraz sprzęty zwykle psują się tydzień po zakończeniu gwarancji?
O rany bobra, bym sie zaplakala. Kiedys rzucalam wszystkim dostepnym, kiedy mi zjadlo maila, ktorego pisalam godzine hehe.
OdpowiedzUsuńSprzety sie psuja, musza sie psuc, zeby sie interes krecil :]
Też się chciałam ciąć ;)
UsuńW ostatnich 2 miesiącach w moich rękach padł dysk, blender, depilator i telefon :) Całe szczęście wszystko na gwarancji
Dobrze, że się dobrze skończyło:)
OdpowiedzUsuńteż się cieszę, w sumie teraz nawet bardziej z nowego dysku niż z tych danych, bo pogodziłam się z ich stratą :)
Usuńpadł mi fax miesiąc po gwarancji :), a no i buty zawsze się psują, gdy zgubimy paragon! :)
OdpowiedzUsuńdokładnie tak jest! :)
Usuń