Ale dziś upał! W taki dzień jak dziś mam ochotę schować się w szafie i wyjść dopiero po zmroku ;) Słońca muszę unikać ze względów zdrowotnych. Dostałam od losu ostrzeżenie a wraz z nim całkowity zakaz eksponowania ciała w promieniach słonecznych. W sumie, w przyszłości jest szansa, że wyjdzie to mojej skórze na dobre, ale będąc tu i teraz lubię swoja skórę lekko muśniętą. Na co dzień towarzyszą mi mocne filtry przeciwsłoneczne, więc delikatna opalenizna musi być z tubki ;)
Średnio lubię używać samoopalaczy. To, co mi najbardziej przeszkadza, to zapach skóry, w której zachodzi reakcja chemiczna po jego użyciu. Nie znalazłam jeszcze takiego produktu do ciała, po którym nie czułabym, tego zapachu :( Czasem są jednak sytuacje, kiedy nie wypada pokazać białej nogi ;) W takich właśnie momentach z opresji wybawia mnie mój Fake Bake.
W różowej tubce zamknięta jest jednodniowa opalenizna, którą równie łatwo się aplikuje, co usuwa. I co najważniejsze: efekt jest natychmiastowy :) Wystarczy mieć 5 minut!
Wyciskam z tubki niewielką ilość bezdrobinkowego żelu i rozprowadzam na nogi. Konsystencja jest lekko wodnista, trochę żelowa. Kolor... hmmm po wydobyciu z opakowania może przerazić :) Ale bez obaw. Nie trzeba wielkiej wprawy, by równomiernie go rozprowadzić na skórze. Jeszcze nie zdarzyło mi się, aby powstały jakieś zacieki, czy też plamy, choć pewnie przy większej nieostrożności jest taka możliwość. Wchłania się szybko, więc tak jak mówiłam odradzam wolną aplikację. Uważam to jednak za jego zaletę, gdyż nie trzeba czekać w nieskończoność aż produkt się wchłonie. Po chwili od nałożenia na ciało (dla mnie jest to czas na zmycie go z dłoni wodą z mydłem namydlając je jakieś 2-3 razy) można się ubrać. Jego wadą jest to, że delikatnie się lepi. Nie klei, ale czuć jego obecność na skórze; coś jak po użyciu balsamu do ciała. Łatwo jest go zmyć z dłoni, więc do aplikacji nie potrzebne są rękawice, wystarczy bieżąca woda i mydło.
Efekt końcowy jak dla mnie jest ok. Opalenizna wygląda naturalnie. Delikatnie wpada jednak w pomarańczowy kolor, ale nie jest to marchewka, tylko nadal jednak brąz. ;)
Minusem tego produktu z pewnością jest to, że podkreśla wszelkie zadrapania, czy też suche skórki. Nie tuszuje również pajączków i siniaków. Pewnie lepiej w tej kwestii spisują się rajstopy w spreju, na które swoją drogą mam wielką ochotę :D
Ostrożna jednak bym była w używaniu tego balsamu do białych ubrań. W kontakcie z wodą i pocieraniu ściera się, więc efekt na koniec dnia mógłby mocno zaskoczyć ;) Ja używam go zwykle, jeśli wypada mi np wieczorne wyjście do kina, kiedy wiem, że kontaktu z wodą nie będzie. Na basen, szalone imprezy z dziećmi, na ukrop (taki jak dziś), deszcz czy śnieg -odradzam!
Część zewnętrzną uważam za bardzo udaną :) Intensywny kolor, wygodna tubka, piękne ornamenty. CZego chcieć więcej? ;)
OMG! Kolor może budzić chwile grozy... |
dłonie przed i po aplikacji (przed umyciem) |
kolor przed i po (czasem wpada w pomarańcz) |
Kupiłam go w zeszłym roku na Allegro za ok 45 zł z wysyłką. Nie jest to produkt idealny, ale jest skuteczny i często ratuje mnie w kryzysowych sytuacjach ;) Nadaje się zarówno do twarzy jak i do ciała, ale przyznaję się, że ja używam go tylko do "opalania" nóg :).
Fake Bake zaintrygowało mnie na tyle, że chętnie sięgnę po ich kolejny (inny) produkt.
Możecie polecić jakiś dobry samoopalacz do nóg? Chodzi mi o delikatny efekt :)
ja do szybkiego opalenia używam rajstop w sprayu W7:)
OdpowiedzUsuńA ja Sally Hansen:)
UsuńPewnego dnia skuszę się na jedną z tych wersji :)
UsuńA ja raczej unikam tego rodzaju produktów, nawet pomimo mijej ciekawości co do rajstop w sprayu, tez ich raczej nie kupię :/ boje sie zawsze będę mieć brudne ubranie i niestetyczne plamy na nogach po zastosowaniu. Nie wiem, może kiedyś sie przekonam.
OdpowiedzUsuńwiem co masz na myśli :) ja na pewno unikam białych ubrań po użyciu tej farbki ;)
Usuńale magiczna substancja! :)) śliczny kolor. Mnie słońce bardzo szybko opala, na brąz, ale nie lubię być spalona, dlatego filtry obowiązkowe:)
OdpowiedzUsuńtaka tam farbka ;))
UsuńJa bardzo lubiłam samoopalacz z Pharmaceris:)
OdpowiedzUsuńNie znam, ale poczytam sobie na jego temat :)
Usuńlepiej zastosuj projekt denko. Najpierw zużyj Fake Bake'a, a dopiero później kup rajstopy ewentualnie. A używałaś może ten bronzer w tubce z Rimmel? Myślisz, że te dwa są do siebie podobne?
OdpowiedzUsuńTak też właśnie zamierzam zrobić :)
UsuńZasada działania tego z Rimmel ta sama, więc przypuszczam że są do siebie mocno zbliżone. Nie miałam jednak go w ręku, żeby potwierdzić, że jest to taki sam produkt.
tylko mogę Ci polecic st,tropez gradual tan ale nie bedzies miala opalenizny od zaraz, na reszcie sie nie znam i znajac życie na pewno bym cos sknocila :p
OdpowiedzUsuńtaka formuła nie od razu jak najbardziej mi odpowiada. Chętnie go wypróbuję kolejnej wiosny :))
UsuńTaka farbka i ma ciekawy kolor :)
OdpowiedzUsuńNie mam wielkiego doświadczenia w samoopalaczach, ale obecnie używam Sun Ozon i jest ok :) Ma jednak wszystkie "zalety" samoopalaczy.
Też się cały czas czaję na rajstopy w spraju :)
Rajstopy w spraju ostatnio robią furorę :>
UsuńNigdy o tym cudeńko nie słyszałam, ja osobiście nie używam samoopalaczy - boję sie ich! ;P
OdpowiedzUsuńo matko, aż tak bardzo??! ;)
UsuńWygląda bardzo interesująco!
OdpowiedzUsuńMam sporo doświadczeń z samoopalaczami, lecz o tym jeszcze nie słyszałam...
A dziś kupiłam sobie rajstopy w sprayu Sally Hansen, bo białe nogi to moja zmora ;)
rajstopy w aerozolu- kosmetyczny hit tego roku :)
Usuńcałe to opakowanie wygląda bajecznie, ale na takie jasne karnacje jak ja mam te pomarańczowe tony będą się rzucać w oczy, więc na pewno bym się nie skusiła
OdpowiedzUsuńna jasną karnację faktycznie jest ryzyko ;>
Usuńopakowanie jest słodkie, baaardzo ! u mnie najlepiej sprawdza się sun ozon w spray'u ;) mimo, że jestem opalona to czasami chcę wzmocnić opaleniznę bez leżenia na słońcu i sun ozon póki co jest moim ulubieńcem ;)
OdpowiedzUsuńnie słyszałam, ale przyjrzę mu się w Rossmannie :))
Usuńkurde super sprawa! nigdy wcześniej nie używałam samoopalaczy, trochę się boję ;P kiedyś, w podstawówce jeden nasz kolega który przyszedł do nas, bo nie zdał (do tej pory jego inteligencja nie powala :P) nie przychodził do szkoły parę dni, w końcu wychowawczyni zadzwoniła do jego mamy, okazało się, że ucieka z lekcji, zmuszony na nast. dzień przyszedł na lekcje. Okazało się, że uciekał z zajęć bo... wyglądał strasznie - miał wszędzie mega brązowe plamy i wyglądał jakby był brudny.. jak później się przyznał - był blady i chciał być bardziej opalony żeby podobać się dziewczynom ;DDDD boję się teraz "efektu Wody" (woda to było jego przezwisko, do tej pory nie wiem dlaczego :P)
OdpowiedzUsuńJejku jaka historia! ;)) Faktycznie mając takie doświadczenie z dzieciństwa masz prawo się bać ;))
Usuńniestety ale moje nogi blade wyglądają nie najlepiej..
OdpowiedzUsuń